Powrót do korzeni
Zaczął się nowy wiek, nowe milenium. Obecnie na rynku była dostępna pięknie odświeżona wersja modelu SN95, która prezentowała się znakomicie. Zdaniem jednak wielu miłośników marki ta generacja, tak samo jak FOX BODY nie miała zbyt wiele wspólnego z pierwszym Mustangiem. Zanim ktoś krzyknie, że autor tego tekstu powinien spłonąć na stosie lub przynajmniej należy go potraktować czosnkiem i krucyfiksem dodam, że KAŻDY Mustang jest kochany przez swojego właściciela bez względu na generację i model.
Projektanci samochodów chyba nigdy nie próżnują, podczas kiedy zarząd oczekuje lepszych wyników sprzedaży, a miłośnikom marki, zwłaszcza tym aktywnym rośnie apetyt na coś nowego. Nikt dokładnie nie wie jak to się stało, ale najwidoczniej znalazła się właściwa osoba we właściwym miejscu i czasie. To właśnie pod kierownictwem Hau Thai-Tang’a oraz w oparciu o stylizację nadwozia wykonaną przez Sid’a Ramnarace’a stworzono Mustanga, którego nazwa kodowa to S-197. Nadwozie było wzorowane na linii fastbacka 1965 roku. Podobieństwo jest wręcz uderzające. Sam wiceprezes ds. projektowania, J Mays, określił model mianem retro-futurystycznego.
Kolejnym zapożyczeniem z pierwszej generacji był trzyelementowe, tylne światła które zajmowały prawie całą szerokość samochodu pozostawiając wolne miejsce na wlew paliwa ukryty pod logo umieszczonym na środku. Nie oszczędzono nawet logo biegnącego Mustanga, które również przeszło przeobrażenie.
Niestety tu podobieństwa do klasyków się kończyły. Wnętrze było już kompletnie inne i próżno było doszukiwać się podobieństw chociażby w zegarach, desce rozdzielczej oraz innych elementach wnętrza.
To tyle, jeśli chodzi o model który był jedynie pewną koncepcją i dobrą bazą do tego, żeby docelowo stworzyć model S-197, którego produkcja i sprzedaż rozpoczęła się pod koniec 2004 roku.
S-197 – powrót legendy
Już pod koniec 2004 roku rozpoczęto sprzedaż nowej linii Mustanga. Pierwsze samochody były produkowane w AutoAlliance International w Flat Rock (stan Michigan, USA). Produkowane dwa podstawowe modele które pozornie niczym się nie różniły, lecz różnicę można było usłyszeć zaraz po przekręceniu kluczyków w stacyjce.
Zacznijmy więc od samego dołu.
4.0 V6
Pierwszym, mniejszym wariantem Mustanga był model wyposażony w sześciocylindrową jednostkę napędową. Silnik to Ford Cologne V6 SOHC, sześćdziesięciostopniowy o pojemności czterech litrów. Blok silnika jest z żeliwa. Z tej dość starej konstrukcji i “małej pojemności” wyciągnięto jedynie 210KM (przy 5300 obrotach/min) i 325Nm (przy 3500 obrotach/min) momentu obrotowego. Dla niektórych to mało, dla innych zbyt dużo. Bez względu na opinie, nawet przy masie ok. 1,5T takie parametry potrafią zapewnić niezapomniane wrażenia i przyprawić prowadzącego o palpitacje serca, zwłaszcza, że pierwsze 100km/h jest osiągane już w siódmej sekundzie.
Wydech zrobiony na rurze typu Y o średnicy 2,5″ łączącej w jedną przednią część wydechu wyprowadzoną z dwóch kolektorów wylotowych. Jedną z cech jest również brak mechanizmu różnicowego o ograniczonym uślizgu (szpery), co podczas ruszania na prostej potrafi sprawić problemy, natomiast pozytywnie wpływa na zachowanie samochodu podczas pokonywania zakrętów. Na pytanie czy czegoś brakuje Mustangowi V6 chyba każdy odpowie, że “dwóch cylindrów więcej”.
GT (4.6 V8)
W przypadku mocniejszego niż V6 modelu jednostka ośmiocylindrowa dostarcza podobnych reakcji układu krążenia co zastrzyk z adrenaliny wykonany prosto w serce. Jeśli nie wierzycie, to albo jeszcze nie prowadziliście Mustanga GT lub już do tego przywykliście.
Katalogowa moc to 305KM przy 6000 obrotach na minutę. Jednak nie o moc tu chodzi, a o moment obrotowy, który w przypadku Mustanga GT to “jedynie” 441Nm przy 4255 obrotach. Blok silnika jest wykonany z aluminium. Różnica jest też zauważalna w prędkości maksymalnej, która dochodzi do 240km/h. Jest to związane z innym zawieszeniem niż to ma miejsce w przypadku V6, a także ze zdecydowanie mocniejszych przednich hamulców. Kolejną bardzo ważną i zauważalną (zausłyszalną?) różnicą jest wydech. W tym przypadku jest to już podwójny wydech prowadzony oddzielnie od każdego z kolektorów wylotowych. Dźwięk rozpędzającego się, wręcz ryczącego silnika brzmi prawie jak eksplozja bomby pokazując, że przyciśnięcie pedału gazu jest w stanie rozpętać piekło na drodze.